czwartek, 8 maja 2014

Kaktusy w drodze na zajęcia


Nie powiem, aby moja droga na zajęcia była usłana różami. Nie powiem też, żeby była wyjątkowo trudna. Jestem dowożony i odwożony. Na miejscu sala jest klimatyzowana. Obsługa profesjonalna. Studenci, jak do tej pory, reagują żywo. Ale ta droga do sali wykładowej jest specyficzna. Przynajmniej tutaj na Arubie. Nieszawska - Niepodległości wydaje się bajką z innego świata.

Mieszkam w centralnej części wyspy. Właściwie północno-wschodniej, gdyby użyć kierunków geograficznych. Tutaj jednak wszystko odnosi się do wiatru. Jest on wszechobecny, ale kiedy w sierpniu i wrześniu łagodnieje, żar staje się podobno trudny do wytrzymania. Przy tych samych 25-27 st. C. (to najniższe temperatury tutaj na Arubie!), ale za to bez wiatru, zupełnie inaczej odczuwa się gorąc. Region, gdzie mieszkam to Sabania Abao, niedaleko Parku Narodowego Aruby Arikok. Trochę tu utwardzonych polnych dróg, trochę asfaltowych o różnym stopniu zużycia. Kręta jest moja droga na zajęcia na Antylach. I nie tylko ze względu na historię mojej podróży i zainteresowań (zob. Zaproszenie z 27 stycznia 2014 roku). Kręta jest droga do San Nicolas na zajęcia do Arubańskim Instytucie Pedagogicznym (IPA). Gwoli ścisłości, moi studenci otrzymają dyplom Uniwersytetu Curaçao; tak, nic, co antylskie, nie jest proste, ani takie, jakie się na pozór wydaje. Zapewniam, jeszcze bardziej niż w Polsce!

Weźmy na ten przykład informację o pracach na drodze. Właśnie powstaje kolejne rondo, które ma ułatwić ruch, aczkolwiek korek na drodze to na Arubie zjawisko bardzo lokalne i wybitnie przejściowe. Informację podano w jednym języku, w papiamento, ale przy bliższym oglądzie na trzy wyrazy ma trzy elementy różnego pochodzenia: papiamento - angielskie - niderlandzkie.




(fot. J. Koch)

Albo weźmy na ten przykład takie drzewko.



(fot. J. Koch)

Przecież przypomina jako żywo wierzbę z warszawskiego pomnika Chopina! Brakuje pod nim tylko samego Chopina z nieco rozwianą falą włosów, ale są za to miejscowi antylscy kompozytorzy zainspirowani jego muzyką. Muszę w tym miejscu odesłać do jednego z poprzednich blogów Dlaczego jedenastu Antylczyków klęczało przed sercem Chopina? 

Także kolejne drzewko mogło(by) służyć za wzór dla Wacława Szymanowskiego, który secesyjnie udramatyzował  polskiego kompozytora i pianistę w Łazienkach. Mogłoby - gdyby nie kaktus, który się tam zaplątał.



(fot. J. Koch)

A propos kaktusa. To nie wierzby, mimo chopinowskich inspiracji u lokalnych kompozytorów, nie miejscowe drzewka divi divi, tylko kaktusy towarzyszą mi stale, na każdym kroku. Są w otoczeniu domku i po drodze do zajęcia. 


(fot. J. Koch)


Kaktusy pokrywają nieużytki, a to większość powierzchni wyspy. Ale są też używane do zupy (Slow-slow food) i użyteczne jako... płoty. Jeśli chodzi o ogrodzenia, to jest specjalną i nieco zanikającą sztuką odpowiednie cięcie i sadzenie kaktusów, aby utworzyły trwały płot, którego np. nie zjedzą kozy.



(fot. J. Koch)



(fot. J. Koch) 
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)



Są też inne 'drapaki' - aloes. Rosnące tutaj (zdjęcie poniżej) w takiej niby skrzynce-donicy. Nie wiem czy właściciel lokalu na plaży Baby Beach w Sero Colorado, gdzie zrobiłem to zdjęcie, zdaje sobie sprawę, że taką właśnie formę miały skrzynki do zbierania soku z liści aloesu. Ułamane, umieszczone gęsto obok siebie, wydzielały sok, który spływał do naczynia pod spodem. Niegdyś na Arubie na większą skalę uprawiano aloes, więc to był także pożyteczny 'drapak'.


(fot. J. Koch)



Sukulenty, by użyć tej formalnej nazwy, są wszędzie.


(fot. J. Koch)


(fot. J. Koch)


Czasem wygląda to na swoistą drogę krzyżową - nie tylko przenośnie, ale i dosłownie, jak tutaj przy Alto Vista, na północnym krańcu wyspy.


(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)

(fot. J. Koch)




No i kawałek mojej drogi na wykłady.





Wczoraj miałem ostatnie zajęcia z mojej arubańskiej serii. Niebawem lecę na Bonaire. Oto moi arubańscy studenci: żywo reagujący, uważni, okazujący wdzięczność i dziękujący po zajęciach. Kilka dni zajęciowych, a polubiliśmy się.





(fot. W. Rutgers)
(fot. W. Rutgers)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trasa pomnikowa

Po Oranjestad spacerowałem dwukrotnie trasą pomnikową. Tak ją sobie nazwałem. W przestrzeń miasta wpisano szereg pomników - niekiedy miałe...