czwartek, 22 czerwca 2017

Moje tegoroczne antylskie studentki (Aruba i Curacao)

Właśnie kiedy jestem na półmetku sesji w Poznaniu i trzeba ją powoli zamykać, otrzymałem pierwszy zestaw prac zaliczeniowych z Antyli. Sprawdzanie ich zapewne zajmie mi część urlopu, który zaczynam z lipcu. Nic za darmo. Także wyjazd na Antyle trzeba będzie odpracować. Nie tylko tam. Także tutaj, teraz, zaraz. Wiem, że części moich czytelników Karaiby kojarzą się głównie z palmami, słońcem i uśmiechniętymi 'krajowcami', ale dla mnie oprócz szeregu przyjemności i atrakcji pobyt tam to była praca i kilkunastogodzinny kurs zajęć w ciągu dwóch tygodni. Teraz, kiedy na finiszu roku akademickiego i po kilku ważnych wydarzeniach ostatnich tygodni, związanych z przyjazdem do Polski południowoafrykańskich autorów (Breytena Breytenbacha oraz Antjie Krog) i moimi wyjazdami do Warszawy i Krakowa, wydawało się, że już tuż-tuż urlop, właśnie teraz zaczynam otrzymywać z Antyli zestawy prac do sprawdzania.

Każda ze studentek - a w sumie miałem ich na Antylach prawie trzydzieści - ma trzy prace do przygotowania.

Po pierwsze mają napisać esej porównujący dwie książki z listy lektur. To zadanie ma na celu sprawdzenie ich akademickich sprawności w operowaniu pojęciami z nauk o literaturze. A tematem obu książek jest indywidualne przepracowanie traum związanych z kwestiami rasowymi i pokłosiem niewolnictwa na Antylach i w Stanach Zjednoczonych.

Drugie zadanie to przygotowanie prezentacji multimedialnej o książce z okresu kolonialnego. Adresatem mają być uczniowie szkół średnich, bo w końcu cały program tych studiów magisterskich ma profil nauczycielski.

Trzecie polecenie jest związane z introspekcją, bo ktoś, kto ma się zajmować oddziaływaniem na młodzież, musi sobie zdawać sprawę z tego, że sam może oddziaływać na siebie. Jest to zadanie z obszaru creative writing, czyli kreatywnego, twórczego pisania: mają za zadanie napisać wiersz o swoim ojcu. A to na Antylach, gdzie stosunki rodzinne bywają dość skomplikowane, temat bardzo wrażliwy i niekiedy wysoce drażliwy.

No i uzmysłowiłem sobie, właśnie teraz, kiedy już zaczynają spływać pierwsze zestawy prac zaliczeniowych, że muszę przecież dopowiedzieć coś do wpisu o moich antylskich studentkach i tym razem pokazać zdjęcia z Aruby i Curacao. Oto one. Najpierw selfie z Aruby:


(z lewej robiący selfie Rodney, zabezpieczający na Arubie technikę)

A teraz już po kolei cała już upozowana grupa.


(studentki na Arubie - od lewej na pierwszym planie: Melinda, Helena, Esther, Ramona, Rieke,
w rzędzie z tyłu: Natalie, Ludmila i Stephen)

No i jeszcze taka focia:

(studentki na Arubie)

(od lewej: opiekunka programu Ange Jessurun oraz studentki:
Gina, Suhena, Giandra i Maya oraz ja, na pierwszym planie kucająca Sharlinda)
Niestety kilku osób było nieobecnych ostatniego dnia, kiedy robiliśmy te zdjęcia.
Zwróćcie uwagę, że na ekranie w tle dołączyliśmy jeszcze pozostałe grupy z Aruby, Bonaire i Sint Maarten (Hillianthe, która była chora, tego dnia była na skypie, stąd osobny ekran)



No i nasza grupka na Curacao, tym razem z technikiem Nelem (w kraciastej koszuli):



Trasa pomnikowa

Po Oranjestad spacerowałem dwukrotnie trasą pomnikową. Tak ją sobie nazwałem. W przestrzeń miasta wpisano szereg pomników - niekiedy miałe...