sobota, 25 listopada 2017

Memento

Właśnie wróciłem z San Nikolaas, gdzie fotografowałem murale. Spocony i zmęczony wziąłem prysznic, wycieram się i nagle słyszę głuchy huk. Potężny. Wypadek! To skojarzenie w pierwszym ułamku sekundy. Nasłuchuję. Cisza. I nagle ujadanie okolicznych psów. Rozszczekały się z dużą gwałtownością, zajadłością. Coś jest nie tak, pomyślałem. Ale nie, nic. Nie słychać krzyków. Nie ma innych odgłosów. Zacząłem przygotowywać się do wyjścia. Trwało to chyba z dziesięć minut. Ubrałem się. Włożyłem podładowaną baterię do aparatu, aparat do plecaka. Spakowałem program konferencji. Aha, jeszcze komórka do kieszeni. Czy czegoś nie zapomniałem? Wyłączyć klimę. Spryskać się wodą o wdzięcznej nazwie Chopin. Jestem gotowy.

Wychodzę przed hotelik i na skrzyżowaniu widzę ilustrację do mojego pierwszego skojarzenia - w bus wjechało auto osobowe. Chyba nikt nie ucierpiał, bo nie słyszałem syreny ambulansu. Ludzie stoją w oczekiwaniu na policję. Ale samochód jest porządnie uszkodzony. Bus jakby mniej. Ale może z tej strony nie widzę tego. Robię zdjęcie komórką.

(fot. J. Koch)
Nagle takie dziwne poczucie. Człowiek miewa je od czasu do czasu. Dojmująca świadomość delikatności naszego życia. Kruchości planów. Stałej niestałości. Jeszcze tego ranka, jak każdego, w drodze na uniwersytet przechodziłem obok cmentarza. Tak jest codziennie, ale dopiero dziś zrobiłem kilka zdjęć. Cmentarz protestancki. Tak przynajmniej obwieszczają niebu i wieczności metalowe litery na bramie. Pewnie dlatego, że większość mieszkańców była katolicka, protestanci odczuwali potrzebę odróżniania się.

(fot. J. Koch)
Ten wypadek i refleksja przycmentarna kierują moje myśli na moją własną podróż.
W podróży najważniejszy jest powrót.
Inaczej nie byłaby podróżą.
Nie miałaby sensu.
Za kilka dni czeka mnie długa wyprawa.
Najpierw nocny lot do Amsterdamu.
Zmiana czasu.
Zmiana pory roku.
Zmiana wszystkiego.
Potem kilkugodzinne oczekiwanie na lot do Warszawy.
W końcu pociąg, a właściwie próba znalezienia sensownego połączenia późnym popołudniem.
W sumie doba.
W praktyce powrót będzie trwać więcej niż 24 godziny.
Nic wobec wieczności, ale męczący. Męczący, nawet gdy szczęśliwy.

(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trasa pomnikowa

Po Oranjestad spacerowałem dwukrotnie trasą pomnikową. Tak ją sobie nazwałem. W przestrzeń miasta wpisano szereg pomników - niekiedy miałe...