środa, 11 lutego 2015

Wykład otwarty (trzynastego... na Antylach nie ma wiosny)

Jeszcze w kwietniu 2014 roku, przed pierwszym przyjazdem na Antyle, zostałem poproszony o wygłoszenie wykładu otwartego na uniwersytacie. Przez pewien czas zastanawiałem się nad tematem. Trzeba pogodzić to, czym się zajmuję naukowo, z tym, co być może będzie interesujące dla miejscowej publiczności. Po kilkudniowych deliberacjach wybrałem prezentację teorii przyśpieszonego rozwoju. Za cel postawiłem sobie przedstawienie tej teorii oraz sposobu, w jaki zastosowałem ją do literatury afrikaans. Potem, jak sobie wyobrażałem, już w dyskusji, mogłoby dojść do rozmowy o tym, czy, a jeśli tak to, w jaki sposób, możliwe byłoby jej zastosowanie do literatur karaibskich, szczególnie piśmiennictwa antylskiego. Od razu przyznam, że tak ambitny plan nie do końca mi się powiódł. Ale po kolei.

Najpierw pojawiły się przeszkody natury technicznej. Byłem akurat na Bonaire. Miałem zajęcia w Kralendijk. Był drugi tydzień mojego majowego pobytu. Byłem zadowolony z własnego wykładu. I byłem zadowolony z wkładu własnego studentów w nasze wspólne zajęcia. Odbywały się popołudniem, więc po nich udałem się do dobrej restauracji na kolację i dobrze zjadłem. W drodze powrotnej do hotelu, na Kaya Grandi, dałem się uwieść oświetlonej lodziarni Gio's Gelateria. Więc siedzę tam, popijam kawę, jem lody w klimatyzowanym pomieszczeniu i wertuję gazetę, która akurat leżała na stoliku.



O! Miłe zaskoczenie: jest ogłoszenie o moim wykładzie, fajnie!


Wszystko byłoby faktycznie fajnie, gdyby tylko jeszcze data się zgadzała!
Przecież ten wykład otwarty mam nie dwudziestego maja! Winno być trzynastego!
To za trzy dni! - myślę sobie.
I dalej myślę sobie: O, Holender!
I to eufemistyczne przekleństwo wydaje się jak najbardziej na miejscu w byłej holenderskiej kolonii. Ma brzmieć zresztą nie jak przekleństwo, lecz - w tej konkretnej sytuacji - chyba już raczej tylko jak zaklęcie. Czy w ogóle ktoś przyjdzie trzynastego?! Bo dwudziestego bez wątpliwości pocałują klamkę...
Trzynastego? To nie data, to fatum.
I poczułem, że w dniu mojego wykładu wszystko, co będzie mogło pójść nie tak, pójdzie nie tak.

Cóż było robić. Wysłałem sms'a do Ange Jessurun, mojego Anioła Stróża. Prosiłem o szybką interwencję, o poprawę terminu w ogłoszeniu i, jeśli tylko można, zrobienie także korekty w gazecie. Ale pierwsza wiadomość już poszła w świat...

Aviso kolezje publiko Jerzy 20-04-2014 3
(link)
Teraz o tytule. Został przynajmniej w ogłoszeniu wiernie oddany. W przekładzie na polski: Obszar Karaibów a Europa Środkowa i Wschodnia - lustrzane odbicia? Teoria przyspieszenia literatury jako użyteczny instrument krytyczny. Śpieszę z wyjaśnieniami. Teorię tę zapożyczyłem od rosyjskiego literaturoznawcy bułgarskiego pochodzenia Georgija Gaczewa (1929–2008). Najkrócej rzecz ujmując chodzi o sposób opisu procesów historycznoliterackich, zachodzących w tzw. „małych” piśmiennictwach. Gaczew sam wziął literaturę bułgarską jako przykład. Na przestrzeni XIX wieku zaznała ona znacznego przyspieszenia i przeszła przez etapy, które literatura angielska przechodziła przez całe stulecia. Upraszczając rzecz całą, można powiedzieć, że literatura bułgarska odrobiła 'zapóźnienia' względem większości literatur europejskich (cudzysłów jest ważny). 

Ja pokusiłem się o zastosowanie teorii przyspieszonego rozwoju do literatury afrikaans i uwzględniając m.in. ten sposób interpretacji procesu historycznoliterackiego napisałem drugi tom Historii literatury południowoafrykańskiej, traktujący o literaturze pierwszych dziesięcioleci XX wieku. 

"Na początku lat sześćdziesiątych, analizując rozwój literatur narodowych w Europie Środkowej i Wschodniej, Gaczew sformułował hipotezę przyspieszonego rozwoju literatury, a opierając się głównie na badaniu piśmiennictwa bułgarskiego, starał się określić warunki i prawidłowości takiego przyspieszenia. Jeśli pozbawić wypowiedzi Gaczewa frazeologii marksistowskiej i zdjąć z nich typowy sztafaż tamtych lat, pozostanie teza, która dziś wydaje się równie atrakcyjna i brzmi równie prawdopodobnie co w 1959 roku, kiedy Gaczew bronił swojego doktoratu opublikowanego w 1964 roku. Wyjściowa diagnoza, że 'przyspieszony rozwój narodów i kultur stał się obecnie zjawiskiem w skali światowej', pobrzmiewa dziś nawet bardziej aktualnie, by nie powiedzieć, że graniczy z komunałem.
(Obszerny fragment mojej książki, reklamujący wydanie e-booka, znajduje się na stronie Cyfroteki. Przy okazji polecam stronę na FB poświęconą Gaczewowi Памяти Георгия Гачева).

Hipotezę zawartą w modelu gaczewowskim potwierdza dynamika przemian literackich w Afryce Południowej. Dość dobrze pasuje do literatury afrikaans z początku XX stulecia opisywane przez Gaczewa wrażenie, które wywołuje analiza przykładów z zajmujących go literatur środkowoeuropejskich: "jesteśmy oszołomieni, zdezorientowani, stajemy wobec jakichś dziwacznych zjawisk, twórców, w których archaiczność sąsiaduje z nowatorstwem, naruszona jest zwykła kolejność rzeczy, splątane czasowe i przestrzenne wyobrażenia". Zamiast wyjaśniać ten stan przyspieszenia poprzez zastępowanie jednej niewiadomej inną, Gaczew proponuje zgłębienie ukrytej prawidłowości tego rozwoju, a mianowicie faktu, że synchronia zjawisk literackich różnych krajów kryje w sobie ich faktyczną diachronię. 

(fot. L. Echteld)
To ostatnie wydaje się decydujące w rozumieniu tej hipotezy. Gaczew zakłada, że niejako automatycznie przyjmujemy sekwencje rozwojowe w tzw. "wielkich" literaturach za normę. Ich opisy, czas trwania, intensywność wyznaczają normatywny rozwój, którym mierzone są "małe" piśmiennictwa. Jego propozycja dotyczy tego, aby nawarstwionych zjawisk w "małych" literaturach nie traktować w aspekcie synchronicznym, lecz aby dostrzec, iż w istocie są to zjawiska swoistej diachronii. 

Można tej hipotezie sporo zarzucić. Ja jednak sprawdziłem, że w praktyce pozwala dostrzec zmarginalizowane fenomeny artystyczne. W odniesieniu do literatury afrikaans okazuje się niezwykle funkcjonalna. Dzięki niej udało mi się wydobyć na światło dzienne i dowartościować niezwykle interesujące zjawiska literackie. Należy do nich fala tłumaczeń na afrikaans i adaptacji literackich dokonywanych z różnych obcych języków. Poza tłumaczeniami podobnie intensywnie recypowano dawne, np. średniowieczne czy antyczne, motywy i tematy, oraz przejmowano artystyczne idiomy, które w literaturach europejskich były wówczas już niemodne lub przestarzałe, ale których afrikaans jeszcze nie posiadał, bo w efekcie rozwoju historycznego w ogóle ich nie znał. Dopiero musiał je przyswoić i oswoić. W tych kategoriach można opisać nawet obecność całych pokoleń literackich, w tym przypadku Generacji Lat 20. tzw. Twintigerów (Twintigers). Tę stosunkowo niewielką grupę poetów afrykanerscy historycy literatury opisywali dotąd głównie poprzez ich poprzedników i następców, ale w aspekcie negatywnym. Wobec pierwszych Twintigerzy stanowili kolejne ogniwo, a raczej ogniwko w artystycznym dojrzewaniu literatury, a wobec następców byli prekursorami indywidualizmu. 


To tylko wybrane przykłady owego przyspieszenia w literaturze afrikaans. Jego cechą charakterystyczną było to, o czym wspominał Gaczew, a mianowicie, że cały proces rozgrywając się w ciągu kilkunastu lat nie pominął w praktyce żadnego istotnego okresu literackiego "wielkich" literatur, aczkolwiek każdy okres był reprezentowany nie w czasie, lecz poprzez zmieniające się szybko i występujące jednocześnie nowe motywy i tematy, techniki artystyczne, odmienne estetyki, itp. 


Dla historyka literatury, zajmującego się niewielkimi liczebnie i przestrzennie literaturami, zwanymi potocznie "małymi", stałym wyzwaniem jest, by nie stosować metod selekcji i opisu wypracowanych w obszarze dominujących tzw. "wielkich" literatur. Należy wykreować taki sposób prezentacji dziejów literatury, który będzie najbardziej adekwatny i funkcjonalny w narracji historycznoliterackiej (oczywiście - dodajmy - ze względu na założone cele badawcze czy dydaktyczne, bo nie ma historii literatury jako takiej czy w ogólności: zawsze ktoś konkretny pisze o konkretnej literaturze dla konkretnego czytelnika). Zwrócenie uwagi, że to, co nam się na pierwszy rzut oka ukazuje jako synchronia, może być w istocie diachronią, jest jedną z metod oglądu historycznoliterackiego inspirowanego teorią przyspieszenia. 


Wybrałem ów temat, ponieważ, moim zdaniem, dotyczy to także literatur kolonialnych, marginalizowanych, odizolowanych, (pół)peryferyjnych itp. I dlatego teoria ta wydała mi się warta poddania pod rozwagę tym, którzy zajmują się literaturą antylską. 






Publiczność przybyła, choć może nie tak licznie, jak mieliśmy - organizatorzy i ja - nadzieję. Ale było trzynastego... Zresztą liczy się jakość, nie ilość. Miałem prezentację, czytałem, a właściwie mówiłem, bo rzecz była dobrze przygotowana i 'naczytana' przeze mnie. Słuchano z uwagą, ale dyskusja była ograniczona. Miałem wrażenie, że nie dotarłem do słuchaczy z moją propozycją.  




Czyżby zbyt duży poziom uogólnienia? A może nieadekwatnie dobrane przykłady? Czy względna izolacja wysp i koncentracja na lokalności (miejscowych problemach, perspektywie itp.) także odegrała tutaj jakąś rolę? Może jednak oczekiwano ode mnie zachwytów nad ich literaturą, a nie problematyzowania jej dziejów i to za pomocą nieznanych narzędzi, wypracowanych gdzie indziej? 


Więc w kolejnym roku postanowiłem inaczej się do tego zabrać. Ale o tym już w innym wpisie na blogu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trasa pomnikowa

Po Oranjestad spacerowałem dwukrotnie trasą pomnikową. Tak ją sobie nazwałem. W przestrzeń miasta wpisano szereg pomników - niekiedy miałe...