Najpierw pojawiły się przeszkody natury technicznej. Byłem akurat na Bonaire. Miałem zajęcia w Kralendijk. Był drugi tydzień mojego majowego pobytu. Byłem zadowolony z własnego wykładu. I byłem zadowolony z wkładu własnego studentów w nasze wspólne zajęcia. Odbywały się popołudniem, więc po nich udałem się do dobrej restauracji na kolację i dobrze zjadłem. W drodze powrotnej do hotelu, na Kaya Grandi, dałem się uwieść oświetlonej lodziarni Gio's Gelateria. Więc siedzę tam, popijam kawę, jem lody w klimatyzowanym pomieszczeniu i wertuję gazetę, która akurat leżała na stoliku.
O! Miłe zaskoczenie: jest ogłoszenie o moim wykładzie, fajnie!
Wszystko byłoby faktycznie fajnie, gdyby tylko jeszcze data się zgadzała!
Przecież ten wykład otwarty mam nie dwudziestego maja! Winno być trzynastego!
To za trzy dni! - myślę sobie.
I dalej myślę sobie: O, Holender!
I to eufemistyczne przekleństwo wydaje się jak najbardziej na miejscu w byłej holenderskiej kolonii. Ma brzmieć zresztą nie jak przekleństwo, lecz - w tej konkretnej sytuacji - chyba już raczej tylko jak zaklęcie. Czy w ogóle ktoś przyjdzie trzynastego?! Bo dwudziestego bez wątpliwości pocałują klamkę...
Trzynastego? To nie data, to fatum.
I poczułem, że w dniu mojego wykładu wszystko, co będzie mogło pójść nie tak, pójdzie nie tak.
Cóż było robić. Wysłałem sms'a do Ange Jessurun, mojego Anioła Stróża. Prosiłem o szybką interwencję, o poprawę terminu w ogłoszeniu i, jeśli tylko można, zrobienie także korekty w gazecie. Ale pierwsza wiadomość już poszła w świat...
(link) |
Ja pokusiłem się o zastosowanie teorii przyspieszonego rozwoju do literatury afrikaans i uwzględniając m.in. ten sposób interpretacji procesu historycznoliterackiego napisałem drugi tom Historii literatury południowoafrykańskiej, traktujący o literaturze pierwszych dziesięcioleci XX wieku.
"Na początku lat sześćdziesiątych, analizując rozwój literatur narodowych w Europie Środkowej i Wschodniej, Gaczew sformułował hipotezę przyspieszonego rozwoju literatury, a opierając się głównie na badaniu piśmiennictwa bułgarskiego, starał się określić warunki i prawidłowości takiego przyspieszenia. Jeśli pozbawić wypowiedzi Gaczewa frazeologii marksistowskiej i zdjąć z nich typowy sztafaż tamtych lat, pozostanie teza, która dziś wydaje się równie atrakcyjna i brzmi równie prawdopodobnie co w 1959 roku, kiedy Gaczew bronił swojego doktoratu opublikowanego w 1964 roku. Wyjściowa diagnoza, że 'przyspieszony rozwój narodów i kultur stał się obecnie zjawiskiem w skali światowej', pobrzmiewa dziś nawet bardziej aktualnie, by nie powiedzieć, że graniczy z komunałem."
(Obszerny fragment mojej książki, reklamujący wydanie e-booka, znajduje się na stronie Cyfroteki. Przy okazji polecam stronę na FB poświęconą Gaczewowi Памяти Георгия Гачева).
Hipotezę zawartą w modelu gaczewowskim potwierdza dynamika przemian literackich w Afryce Południowej. Dość dobrze pasuje do literatury afrikaans z początku XX stulecia opisywane przez Gaczewa wrażenie, które wywołuje analiza przykładów z zajmujących go literatur środkowoeuropejskich: "jesteśmy oszołomieni, zdezorientowani, stajemy wobec jakichś dziwacznych zjawisk, twórców, w których archaiczność sąsiaduje z nowatorstwem, naruszona jest zwykła kolejność rzeczy, splątane czasowe i przestrzenne wyobrażenia". Zamiast wyjaśniać ten stan przyspieszenia poprzez zastępowanie jednej niewiadomej inną, Gaczew proponuje zgłębienie ukrytej prawidłowości tego rozwoju, a mianowicie faktu, że synchronia zjawisk literackich różnych krajów kryje w sobie ich faktyczną diachronię.
(fot. L. Echteld) |
Można tej hipotezie sporo zarzucić. Ja jednak sprawdziłem, że w praktyce pozwala dostrzec zmarginalizowane fenomeny artystyczne. W odniesieniu do literatury afrikaans okazuje się niezwykle funkcjonalna. Dzięki niej udało mi się wydobyć na światło dzienne i dowartościować niezwykle interesujące zjawiska literackie. Należy do nich fala tłumaczeń na afrikaans i adaptacji literackich dokonywanych z różnych obcych języków. Poza tłumaczeniami podobnie intensywnie recypowano dawne, np. średniowieczne czy antyczne, motywy i tematy, oraz przejmowano artystyczne idiomy, które w literaturach europejskich były wówczas już niemodne lub przestarzałe, ale których afrikaans jeszcze nie posiadał, bo w efekcie rozwoju historycznego w ogóle ich nie znał. Dopiero musiał je przyswoić i oswoić. W tych kategoriach można opisać nawet obecność całych pokoleń literackich, w tym przypadku Generacji Lat 20. tzw. Twintigerów (Twintigers). Tę stosunkowo niewielką grupę poetów afrykanerscy historycy literatury opisywali dotąd głównie poprzez ich poprzedników i następców, ale w aspekcie negatywnym. Wobec pierwszych Twintigerzy stanowili kolejne ogniwo, a raczej ogniwko w artystycznym dojrzewaniu literatury, a wobec następców byli prekursorami indywidualizmu.
To tylko wybrane przykłady owego przyspieszenia w literaturze afrikaans. Jego cechą charakterystyczną było to, o czym wspominał Gaczew, a mianowicie, że cały proces rozgrywając się w ciągu kilkunastu lat nie pominął w praktyce żadnego istotnego okresu literackiego "wielkich" literatur, aczkolwiek każdy okres był reprezentowany nie w czasie, lecz poprzez zmieniające się szybko i występujące jednocześnie nowe motywy i tematy, techniki artystyczne, odmienne estetyki, itp.
Dla historyka literatury, zajmującego się niewielkimi liczebnie i przestrzennie literaturami, zwanymi potocznie "małymi", stałym wyzwaniem jest, by nie stosować metod selekcji i opisu wypracowanych w obszarze dominujących tzw. "wielkich" literatur. Należy wykreować taki sposób prezentacji dziejów literatury, który będzie najbardziej adekwatny i funkcjonalny w narracji historycznoliterackiej (oczywiście - dodajmy - ze względu na założone cele badawcze czy dydaktyczne, bo nie ma historii literatury jako takiej czy w ogólności: zawsze ktoś konkretny pisze o konkretnej literaturze dla konkretnego czytelnika). Zwrócenie uwagi, że to, co nam się na pierwszy rzut oka ukazuje jako synchronia, może być w istocie diachronią, jest jedną z metod oglądu historycznoliterackiego inspirowanego teorią przyspieszenia.
Wybrałem ów temat, ponieważ, moim zdaniem, dotyczy to także literatur kolonialnych, marginalizowanych, odizolowanych, (pół)peryferyjnych itp. I dlatego teoria ta wydała mi się warta poddania pod rozwagę tym, którzy zajmują się literaturą antylską.
Publiczność przybyła, choć może nie tak licznie, jak mieliśmy - organizatorzy i ja - nadzieję. Ale było trzynastego... Zresztą liczy się jakość, nie ilość. Miałem prezentację, czytałem, a właściwie mówiłem, bo rzecz była dobrze przygotowana i 'naczytana' przeze mnie. Słuchano z uwagą, ale dyskusja była ograniczona. Miałem wrażenie, że nie dotarłem do słuchaczy z moją propozycją.
Czyżby zbyt duży poziom uogólnienia? A może nieadekwatnie dobrane przykłady? Czy względna izolacja wysp i koncentracja na lokalności (miejscowych problemach, perspektywie itp.) także odegrała tutaj jakąś rolę? Może jednak oczekiwano ode mnie zachwytów nad ich literaturą, a nie problematyzowania jej dziejów i to za pomocą nieznanych narzędzi, wypracowanych gdzie indziej?
Więc w kolejnym roku postanowiłem inaczej się do tego zabrać. Ale o tym już w innym wpisie na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz