wtorek, 3 lutego 2015

Myśląc o Holandii

Walizka się objawiła. Akty strzeliste pomogły? Nie dowiem się.
Ale kto utrudniał? Tutaj czysta spekulacja, choć mam pewne podejrzenia.

Podobno odpadła wywieszka. Taka, z którą po każdym przylocie do celu każdy z nas walczy, aby ją zerwać i w końcu sięga po nożyczki, scyzoryk, a w akcie desperacji zęby, aby się jej pozbyć z rączki bagażu. Trudny do zdjęcia klejący się przedmiot.

Moja wywieszka odpadła już w podróży. Gdzieś po drodze z Berlina do Amsterdamu KLM-em. Albo już w Amsterdamie. Holenderscy bagażowi mieliby ze złością większą od złości bagażowych z innych krajów rzucać walizkami? Że co, że destynacją były Antyle, które kojarzą się z urlopem? Nowe wcielenie enerdowskich celników przeszukujących w latach 80. mój bagaż, robiących kipisz w walizce? A może to celowe działanie? Chęć zaboru mienia? Strach myśleć o Holandii...

A tak mi się znów spodobała, zachwyciła! Kiedy samolot schodził do lądowania, ujrzałem ją zimową. Długa grobla, odcinająca czarne płaszczyzny wody o różnych kolorach, turbiny wiatrowe w morzu, prostokąty ośnieżonych pól i pobielonych pastwisk. Wszystko poprzecinane rowami i kanałami wypełnionymi atramentowo i po brzegi. Czasem regularne figury geometryczne burzyła grupa drzew z małym stawem lub owalnym jeziorkiem, czasem zabudowania gospodarcze rozbijały harmonię prostych linii, które niczym echo powtarzały proste ulice miasteczek.

Pięknie, pomyślałem. I o wierszu Hendrika Marsmana pomyślałem. I że na Antylach wszystko będzie inne. Też piękne, choć totalnie nieuporządkowane. Począwszy od krnąbrnej linii brzegowej, humorzastych nierównych dróg przez poskręcane od pasatu drzewa aż po czas, także mniej foremny niż w Europie.

(fot. J. Koch)
(fot. J. Koch)
Z marzeń o Antylach i wspomnień o Holandii wyrwało mnie rzeczowe: "Cabin crew prepare for landing!"
Ale w uszach brzmiał mi własny przekład Herinnering aan Holland, który niedawno poprawiałem.

(Hendrik Marsman, 1899-1940)

H. Marsman 

Wspomnienie Holandii

Gdy o Holandii myślę,
widzę rzeki szerokie
jak niziną bezkresną
zdążają niespiesznie,
szpalery topól smukłych
niewyobrażalnie
za widnokrąg wetkniętych 
jakby pióra strojne;
i rozsiane po kraju
chłopskie chaty wśród pól,
zatopione bez reszty
w przestworzu bezkresnym,
kępy drzew i przysiółki,
ogłowione wieże,
kościoły, wiązy, wszystko
w prześwietnym przymierzu.
niebo nisko zawisło,
a słońce pomału
wielobarwnie się dławi
śród siwych oparów,
to tu w każdym zakątku
po katastrof wieku
słucha się wody głosu
ze strachu, z respektu.

tłum. Jerzy Koch


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trasa pomnikowa

Po Oranjestad spacerowałem dwukrotnie trasą pomnikową. Tak ją sobie nazwałem. W przestrzeń miasta wpisano szereg pomników - niekiedy miałe...