poniedziałek, 19 stycznia 2015

Podchodzę do tematu (III)


Jest wieczór. Jestem wieczór. Ja sam. Tak się przynajmniej czuję. Jadę w styczniowym mroku. Od Poznania. Do Wrocławia. Mijam wioski zasmrodzone dymem snującym się po palonych pod osłoną ciemności śmieciach. Przejeżdżam przez miasteczka. Gdzieniegdzie jeszcze wiszą bożonarodzeniowe światełka. Kiedy wyjeżdżam poza miejscowości, światła pojazdów jadących z naprzeciwka oślepiają mnie. Ale to lepsze niż 'ślepaki'. Bez znaczenia czy lokalne, czy tranzytowe. Co rusz zdarza się jakiś z jednym nieczynnym reflektorem. Polskie 'ślepaki'. Zgroza zmroku. Od Śremu do Dolska - cała Polska. Dalej na południe jest jeszcze bardziej polska i bardziej prowincjonalna. W dzień lubię jechać tą trasą. Najpierw delikatnie falujący krajobraz poprzetykany jeziorkami. Potem bardzo holenderski pejzaż, bo tak płaski, że niebo podtrzymują tylko stare wieże kościelne, wspomagane nowoczesnymi turbinami wiatrowymi. W końcu, koło Trzebnicy, Kocie Góry i zjazd w dół. Nocą nie lubię jeździć. Światła z naprzeciwka rażą. Przyciągają mój wzrok, bo są w ciągłym ruchu. Próbuję patrzeć na biały pas wzdłuż prawej krawędzi czarnej szosy. Miejscami ledwo widoczny. Gdzieniegdzie nie ma go wcale. Próbuję zająć czymś myśli. Najpierw włączam nagrania wierszy Herberta. Słyszę: "w drugim roku wojny / zabili pana od przyrody / łobuzy od historii". Ten wiersz zawsze porusza. Ta fraza - powala. Ale teraz to za ciężkie. Zbyt mroczne na jazdę wieczorem. Włączam Dubbelspel.


(www)

Słuchowisko na podstawie powieści antylskiego pisarza.
Dubbelspel.
Jak przełożyć tytuł?
Chyba jako 'Gra podwójna'.
Dlaczego jeszcze nikt nie przełożył całej książki?
Nikt. Przez czterdzieści lat. Tyle minęło od słynnego powieściowego debiutu Franka Martinusa Ariona z 1973 roku. A musiało być do tego sporo okazji.
Dlaczego ja jej nie przełożyłem?


Zasłuchałem się w słuchowisku.
I przeniosłem na Antyle.
Mimo mroku gęstniejącego za Gostyniem.
To nie wiersze. I nie Herbert. Ale ta historia też jest tragiczna.
Na Curaçao czterech mężczyzn gra w domino.
W niedzielne popołudnie.
W cieniu tamaryndowca.
Gdzieś między starym żydowskim cmentarzem a dystryktem burdeli.

(Ceseli Josephus Jitta, Dubbelspel, malowane na szkle - www)
Dyskutują.
W tle są problemy polityczne wyspy.
W tle są romanse.
Żony dwóch graczy zdradzają ich z pozostałą dwójką.
Ktoś zostanie zabity.
Ktoś popełni samobójstwo.
To są zwyczajne dzieje.
Moje myśli krążą...
...krążą wokół dramatów ludzi z powieści.
Potem biegną do studenckich esejów o ojcach.
Do ich opisów życiowych dramatów.
Poza fikcją.
Już nie podchodzę do tematu.
Nie.
Temat podchodzi do mnie.

(fot. J. Koch)

Domino to na Curaçao całkowicie "niewyemancypowana" gra, napisał w Dubbelspel Frank Martinus Arion. Ale jego książka jest zadedykowana "odważnym kobietom" (Aan vrouwen met moed). Urodzony na wyspie pisarz był od czwartego roku życia wychowywany przez swoją babcię.
"Zawsze kobiety. Zawsze kobiety muszą wszystko rozwiązywać. Mężczyźni po prostu umierają. Niczym się nie przejmują, mężczyźni i buty."
Buty? Tak. Coś jak białe kołnierzyki. Brak butów to w byłej kolonii symbol biedy i niskiej pozycji społecznej, bo w dawnych czasach niewolnikom nie wolno było nosić butów.

Dubbelspel - Frank Martinus Arion - ISBN: 9789461496423


Trzysta stron powieści przetworzone w pięćdziesiąt cztery minuty słuchowiska.
Zgrabnie.

(fot. J. Koch)
W maju 2014 roku podczas pobytu na Curaçao towarzyszyłem znajomej, która wiozła Arionowi jego pocztę z uniwersytetu. Nie wchodziliśmy do środka. Pisarz jest schorowany. Dobiega powoli osiemdziesiątki. Nie mogłem jednak nie zrobić zdjęcia kwiatowemu wałowi bugenwilli, który oddziela posesję od ulicy.
A "Vesuvio" przywiódł mi na myśl erupcję jego pisarskiego talentu.

(fot. J. Koch)
W domu przeglądam mój egzemplarz Dubbelspel.
Już dwunastoletni.
Kartkuję od końca.
Spod lewego kciuka stronice strzelają jedną po drugiej.
Wywołują lekki podmuch jakby wzbierały bryzą.
Szukam swoich notatek, zaznaczonych niegdyś miejsc, pokreśleń ołówkiem, dziś często zagadkowych.
Dochodzę do pierwszej strony i czytam: "So, pack up your troubles and visit Curaçao!" 
Jasne! 
Biorę do ręki marker.
Jest żółty jak słońce w zenicie.
Zaznaczam zgłoski na złoto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trasa pomnikowa

Po Oranjestad spacerowałem dwukrotnie trasą pomnikową. Tak ją sobie nazwałem. W przestrzeń miasta wpisano szereg pomników - niekiedy miałe...