|
(fot. J. Koch) |
Nagle z tych wszystkich przeczytanych tekstów wyłoniłem się ja sam. Nie wiem jak to się stało, bo eseje studentów były o ojcach i rodzinach na Antylach, o ich dzieciństwie i dorastaniu, o życiu dawniej i teraz, na dodatek na jednej z trzech różnych wysp, niekiedy włączając w to Holandię czy Surinam...
|
(fot. J. Koch) |
Moim studentom dałem zadanie ciężkie. Dla niektórych może nawet ponad ich siły. Spora grupa werbalizowała to jako problem już w samych tekstach, wielu podkreślało jednak, że są wdzięczni za ten trudny temat. Zmusiłem ich bowiem, by przez introspekcję i zwrot ku przeszłości spojrzeli na swoich ojców i na samych siebie. Z reakcji w tekstach, ale też poza nimi, wiem, że dla wielu z nich miało to bardzo pozytywny efekt. Dla kilkorga chyba nawet, śmiem twierdzić, zbawienny. Zostali ustawieni w takiej pozycji, że musieli się skonfrontować z przeżyciami z przeszłości. I to nie były tylko śmieszne anegdoty o ojcu. Często chodziło o traumatyczne przeżycia. Ale dzięki temu uruchomiony został proces przepracowania przeszłości. A Antyle są pełne tematów tabu.
|
(fot. J. Koch) |
Czy to wszystko przewidziałem? Trochę tak. Wiedziałem - jak u moim poznańskich studentów, z rocznika, z którym nadal od czasu do czasu się spotykam - że przy podobnym zadaniu coś się otwiera. I sądzę, że zaufanie i więź, istniejące także już po ukończeniu przez nich studiów, to między innymi efekt tego konkretnego zadania.
|
(fot. J. Koch) |
Ale chyba jednego do końca nie przewidziałem. Teraz dotarło to do mnie z całą mocą. Uzmysłowiłem sobie, że nie tylko dla nich było to doświadczenie przenikliwe, dojmujące, mocne, ale również dla mnie. Stałem się swego rodzaju spowiednikiem, ale bez kompetencji udzielania absolucji. Spowiednikiem świeckim. Poniekąd przypadkowym. Także we mnie coś się otworzyło...
|
(fot. J. Koch) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz